Mazowieści

Wiadomości z Warszawy i Mazowsza

Archiwum

„Pamiatka”. Czy ktos poniesie lampe?

<

„Pamiątka”. Czy ktoś poniesie lampę?


„To, co miało pozostać w mroku, stało się światłem” – w poniedziałek w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL na Rakowieckiej odbyła się msza święta z okazji 70-rocznicy aresztowania prymasa Wyszyńskiego i jego sekretarza – ks. Baraniaka. Mszy przewodniczył abp Marek Jędraszewski.


Sala pękająca w szwach i podniosła atmosfera – mnóstwo ludzi przyszło uczcić pamięć dwóch mężów Kościoła – Prymasa Tysiąclecia i jego sekretarza, który przez całe życie skromnie pozostawał w cieniu. Pośród zgromadzonych – przeważnie ludzie starsi. To głównie im zależy na tym, aby pamięć trwała.


A przecież to na barkach tego wielkiego duchem Salezjanina począwszy od 25 września 1953 roku przez okres 825 dni i nocy spoczęły losy polskiego Kościoła, a tym samym w pewien sposób – losy Polski. I, mimo faktu, że 2024 został ustanowiony rokiem abpa Antoniego Baraniaka – odnosi się wrażenie, że ta postać jest wciąż zbyt mało znana.


Jak podkreślił w swoim kazaniu abp Jędraszewski – światło tych dwóch postaci rozbłysło najjaśniej dopiero po ich śmierci. To potem ukazały się „Zapiski Wiezienne” prymasa, a po śmierci abpa Baraniaka dowiedzieliśmy się z relacji nielicznych świadków, jaką gehennę przeszedł w więzieniu stalinowskim. Bo on sam – nie chciał o tym mówić. Wyjątek zrobił jedynie pod koniec życia dla grupki polskich księży, wspominając o „ciemnicy”, w której był przetrzymywany przez wiele dni i nocy – bez odzieży, jedzenia, w wilgoci i fekaliach – nie wiedząc, czy za murami jest dzień, czy noc.


Kilkukrotnie zabierano go stamtąd i podtykano pod nos do podpisania dokumenty obciążające prymasa – ale on powtarzał sobie wówczas z uporem: „Baraniak, ty nie możesz się ześwinić!” i nie podpisywał. Po czym trafiał znowu do ciemnicy. To w więzieniu stracił zdrowie i zahartował się duchowo. Obawiając się, że zgodnie z tym, co mówili więźniowie – na każdego przychodzi moment załamania – odprawił rekolekcje, podczas których poczynił postanowienie, że cokolwiek się stanie, on wytrwa i jeżeli trzeba – odda życie za sprawę Kościoła.


Dane mu było przetrwać Rakowiecką – ze śladami po ciężkim pobiciu na plecach, o których nie ma wzmianki w ponad 140 protokołach z przesłuchań, a które zobaczyła badająca go kilkanaście lat później lekarka. Blizny wyglądały okropnie. Doktor Milada Tycowa miała go wówczas zapytać: „To pamiątka po więzieniu stalinowskim?”. Arcybiskup odpowiedział krótko: „Tak, pamiątka”.


Po wyjściu z muzeum na Rakowieckiej ma się wrażenie, że trafia się w inny wymiar. Generacja, która mija spoglądające w ciszy postaci Wyklętych z plakatów wiszących na murach, jest pogrążona w innym świecie. I nie chodzi tylko o przechodniów, bo oni zawsze dokądś śpieszą. Ale o to, że generalnie – generacja Y oraz – zwłaszcza – pokolenia Z, ma „gdzieś”. Przepaść między ideałami i cierpieniem, które poniósł na swoich barkach ówczesny męczennik za Kościół, a ideałem „kultury samorealizacji” jest tak ogromna, że zapiera dech.

Bo te sztandary i „pamiątka” są, de facto, tylko dla starszych ludzi i dla garstki idealistów, którym „zależy”:


„(…) Dla tej nowej Polski kładę się, Prymasie…
Będą nowe pędy, będą w przyszłym czasie.
Jeszcze nie, nie teraz, nie najbliższe cztery;
przejdą liczby w dal, orderów kawalery.
I przeminie drzazgą ta wierchuszka stara:
pokoleń przeczeka z trudem ich ofiara.
A następne jeszcze jeść będą pustosłów,
niczym bezmózgowe stada pustych osłów.
Oni szukać będą hedonizmu wody;
ból odrzucą w strachu, nim drewniane lody
śmierć, choroba strąci, wtedy ujrzą najpierw
jak sarenka błądzi w przemilczanym lesie.
Że są sami w pustce. W starej, ot, karecie,
którą pędem koni wiedzie Styksu droga.
I nie ujrzą nigdy twarzy MEGO Boga.
Ślepi rankiem, później ślepi pozostaną.
Z duszą bez płomienia, pustą, skołataną.(…)”


(„Widzenie”)


Abp Jędraszewski, który był również pierwszym biografem abpa Baraniaka, podkreślił, że światło obu tych postaci rozbłysło bardzo jasno po ich śmierci – w przeciwieństwie do ich katów, o których pamięć zapisała się wstydliwą kartą w historii. A obowiązkiem współczesnych jest dbanie o to, aby blask pamięci prymasa i jego sekretarza nie zgasł.


Tylko… kto poniesie lampę?


>

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mazowieści
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.