Mazowieści

Wiadomości z Warszawy i Mazowsza

Archiwum

19. rocznica otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego

<

19. rocznica otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego

Zbliża się 79. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego, wydarzenia, które było przede wszystkim tragiczną klamrą życia jednego z najpiękniejszych pokoleń, jakie wydała nasza Ojczyzna, pokolenia Kolumbów. Urodzili się już w wolnej Polsce i pomimo pewnych ograniczeń, znali smak jej wolności i niepodległości. Dla niego byli gotowi oddać to, co najcenniejsze.




Ale dla pokolenia ich „wnuków,” dziś tj. 31 lipca, również ma miejsce ważna rocznica tj. 19 rocznica otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego. Wydarzenia, które dla wielu przedstawicieli mojego pokolenia było klamrą, szczęśliwie otwierającą możliwość dokonania „żabiego skoku z powoli gotowanej, mętnej wody”.


Napisałem powyżej wnuków w cudzysłowie, gdyż tak jak zapewne większość Czytelników, nie jestem wnukiem Powstańca, choć żołnierza podziemia niepodległościowego już tak. A to Muzeum, jak mówił jego faktyczny pomysłodawca i twórca, prof. Lech Kaczyński, jest również „…hołdem dla wszystkich żołnierzy polskiego podziemia walczących na ziemiach Rzeczypospolitej i poza tymi ziemiami…”. Tym bardziej, że dla wielu z nich, wybuch Powstania często oznaczał wyrok śmierci, bowiem Niemcy zaczęli likwidować (niestety nie najgorszej rozpracowane) polskie podziemie na zachód od Wisły. W wyniku tej akcji zginął mój dziadek stryjeczny, zaś mój dziadek musiał się ratować ucieczką „do lasu”. Opisałem te wydarzenia w trwającym konkursie tożsamościowym pt. Stąd jestem! (www.stadjestem.pl) do udziału, w którym Szanownego Czytelnika zachęcam.


Ale wracając do Warszawy i faktycznych wnuków, oni w większości, jednak zachowali pamięć o swoich bohaterskich przodkach i kultywowali ją, np. odwiedzając tłumnie Powązki 1 sierpnia etc. Ale niestety dla całej reszty z nas, ludzi pokoleniowo niezwiązanych z Warszawą, nie było to wystarczającą inspiracją i tym samym rocznica Powstania przed 2004 rokiem była wydarzeniem jednak dość marginalnym. Jeśli ktoś akurat był na mieście, oczywiście zauważył znicze czy kwiaty przy wielu tablicach ulicznych upamiętniających zbrodnie niemieckie, otwierając gazetę (z naciskiem na gazetę), naturalnie przeczytał okolicznościowy artykuł i jakieś względnie pluralistyczne rozważania. Ale jak sięgam pamięcią, jednak one wszystkie, koniec końców, zawierały mocno wybrzmiewające nuty krytyczne. I bynajmniej nie chodzi mi o haniebny artykuł autorstwa dziennikarza Gazety Wyborczej Michała Cichego pt. Polacy–Żydzi: czarne karty powstania, ale chociażby artykuły Kisiela i innych. Efekt socjotechniczny takiego ustawienia spraw, był oczywisty. Programowo ta bardzo symboliczna rocznica miała być skazana na zapomnienie względnie na taki rodzaj pamięci, który, mówiąc o.Bocheńskim, nie porusza „umysłu, uczuć i woli” i dotyczy wąskiego kręgu.

Dlaczego tak się działo przed 2004 rokiem? Z dzisiejszej perspektywy to zupełnie oczywiste, ale dla przedstawicieli mojego pokolenia, formatowanego w erze przed internetowej przez media mętnego nurtu, takim nie było. A prosta prawda jest taka, że Powstanie od początku „ością w gardle” stało komunistom i tym samym nie powinno zatem dziwić, że ta „ość” tkwiła w gardle postkomunistów i ich sojuszników po 1989. Powstanie, jak mówił na otwarciu Muzeum w 2004 roku ówczesny Prezydent Warszawy prof. Lech Kaczyński, było „przecież skierowane przeciwko ich (komunistów) mocodawcom, a więc przeciw nim.” Tym samym zbudowanie muzeum było uhonorowaniem nie tylko ofiary bohaterów, ale i „niepodległościowej tradycji w jej najbardziej żywym po dziś dzień wydaniu, bo przecież Powstanie Warszawskie było zwieńczeniem polskiego czynu niepodległościowego pierwszej połowy XX wieku…”

A jak wiemy, najpierw bez mała absolutna dominację postkomunistów i ich sojuszników w sferze kultury i informacji w 1997 roku udało się „nadkruszyć”, co miało pozytywne przełożenie na wybory w Warszawie w 2002 roku. Dzięki determinacji Lecha Kaczyńskiego udało się zbudować imponujące Muzeum, które dla mnie, jak wspominałem, było rodzajem mentalnego game changera, który uruchomił proces lepszego zrozumienia naszych dziejów. I wynikało to nie tylko z lepszego poznania historii Powstania a i jego odczucia min dzięki takim fenomenalnym doświadczeniom, jak koncert Lao Che w Proximie czy numer Hemp Gru „63 dni chwały”. Prawdziwym szokiem były bowiem dla mnie reakcje nie tylko wielu dziennikarzy, których czytałem, ale i części moich, wydawałoby się rozsądnych, znajomych. Niewybredne i złośliwe ataki zarówno osobiste na Lecha Kaczyńskiego, jak i idee Powstania, będące w istocie kalkami stalinowskiej propagandy, uzmysłowiły mi z czasem m.in., że w słowach „o walczącym trzecim pokoleniu UB z trzecim pokoleniem AK” nie ma zbyt wiele przesady.

I choć patrząc w ostatnich latach na to, co się dzieje w Warszawie (i nie tylko) szczęśliwie bitwa o powstańczą pamięć wydaje się być wygrana, słowa „wydaje się” są imo key words w tym zdaniu. Bowiem diagnoza polityczna wygłoszona przed 19 laty przez prof. Lecha Kaczyńskiego pozostaje aktualna. Mówił on wówczas m.in.: Dlaczego jednak to muzeum otwieramy dopiero w 60., a nie 50. rocznicę Powstania? Odpowiedź na to pytanie jest tożsama z odpowiedzią na inne pytanie – o ówczesny sens pojęcia czynu niepodległościowego. Szczególny charakter 1989 roku i lat następnych spowodował, że w naszym życiu ciągle potężne są siły, dla których polska niepodległość, obecna w polskich sercach i umysłach, nie jest wartością, a zagrożeniem. Siły, dla których lepiej jest godzić w pamięć Powstania, niż walczyć o jego przypomnienie światu, o przypomnienie faktów dla każdego z nas oczywistych, ale wśród innych narodów nieznanych albo, co gorsza, całkowicie zafałszowanych.


A że jest to diagnoza aktualna, myślę, że przekonujemy się nie tylko 1 sierpnia każdego roku. Te różne złośliwostki, te pseudo zarzuty o „upolitycznianiu” względnie programowe „zamilczanie” (co ciekawe niedotyczące powstania w getcie o czym przypominają nam min liczne liliowe awatary) cały czas mają miejsce i nie jest to margines, jakim powinien być btw. Pojawiają się w dalszym ciągu w sferze prywatnej zjawiska, które mnie autentycznie szokują. Np. byłem ostatnio zaproszony jako osoba towarzysząca znajomej na wesele nieznanej mi pary, które odbywało się w Warszawie 1 sierpnia o dość nietypowej, bo wczesnej porze. Ostatecznie nie mogłem na nie dotrzeć, choć perspektywa uhonorowania godziny W na takiej uroczystości wydała mi się socjologicznie ciekawa. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dzwoniąc następnego dnia do znajomej dowiedziałem się, że organizatorzy (a i niemała część biesiadników) bardzo cieszyła się, że lokal weselny był odpowiednio oddalony od Warszawy, słabo było słychać syreny i nie musieli (choćby w tak pośredni sposób!), uczestniczyć w tej „patriotycznej fanfaronadzie” …


Nasz walka o pamięć o Powstaniu zatem trwa i trwać musi. Bo jest w istocie, o czym mówił Lech Kaczyński dokładnie przed 19 laty, walką min. o „Niepodległość głęboko osadzoną w świadomości narodu, w jego myśleniu, w jego przeżywaniu świata.” Ale pamięć o Powstaniu zachowamy najlepiej nie tylko czcząc Powstańców, ale realizując Ich przesłanie ciężką pracą na co dzień. A jak wiemy wyzwań nie brakuje zaś inspiracji w tych przesłaniach znaleźć możemy bardzo wiele. Jedno z nich, zapisane na ulotce powstańczego oddziału Narodowych Sił Zbrojnych (Nie wolno dopuścić wrogich i zdradzieckich mniejszości do decydowania na równi z nami o losach kraju. Żadna czerwona ani złota międzynarodówka nie może wpływać na życie polityczne, kulturalne i gospodarcze Polski), szczególnie do mnie przemawia.


>

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mazowieści
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.