<
Co dalej z buspasem na Puławskiej?
Presja społeczna może skłonić prezydenta Warszawy do zmiany zdania i ograniczenia funkcjonowania buspasa na ul. Puławskiej.
Około półtora miesiąca tempu władze miasta z pompą otwierały ursynowski odcinek trasy ekspresowej S7, która miała przejąć dużą część ruchu z ul. Puławskiej. Niedługo później wprowadziły na ul. Puławskiej buspas, długi na ponad 10 km. Nie towarzyszyły temu szerokie konsultacje ani wnikliwe analizy, stąd już po kilku dniach głosy niezadowolenia zaczęły dominować nad uznającymi słuszność tej decyzji.
Niezwykle krytycznie otwarcie buspasa oceniają kierowcy z Piaseczna, Lesznowoli i Zielonego Ursynowa, którzy stoją w gigantycznych korkach. Formułują też głosy niezadowolenia w stosunku do sygnalizacji świetlnej, niedostosowanej do nowej sytuacji oraz narzekają na uciążliwy skręt w lewo w ulicę Karczunkowską, którą można dojechać do trasy S7.
Decyzji prezydenta Warszawy broni miejski aktywista, zwolennik ograniczania transportu prywatnego Jan Mencwel (stow. Miasto Jest Nasze), który zapewnia, iż dzięki buspasowi przepustowość całej drogi zwiększyła się czterokrotnie a władze miasta powinny za wszelką cenę promować transport publiczny kosztem samochodów osobowych.
Stronę mieszkańców i zmęczonych kierowców biorą natomiast ursynowscy radni, m.in. Olga Górna (Nowoczesna) – autorka petycji, pod którą zebrano już ponad 2000 podpisów (ws. obowiązywania buspasu jedynie w dni powszednie oraz tylko w godzinach szczytu) czy również krytyczny wobec buspasa wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł (PiS).
Mimo powszechnej niemal krytyki wiceprzewodniczący PO Rafał Trzaskowski nie składa jeszcze twardych deklaracji.
– Analizujemy propozycję mieszkańców. W związku z tym, że budowany jest tramwaj na Wilanów, sytuacja w Warszawie jest bardzo trudna. Zastanawiamy się, czy tymczasowo takiego rozwiązania nie wprowadzić – stwierdził na ten moment prezydent stolicy.
>