<
Diabeł ubiera się… w lumpeksie
Okazuje się, że to, co było kiedyś postrzegane jako oznaka biedy, we współczesnej Polsce stało się niemal synonimem zaradności. Mowa o nabywaniu, używaniu bądź sprzedaży przedmiotów z tak zwanej „drugiej ręki”. Według badań przeprowadzonych przez CBOS stosunek Polaków do rzeczy używanych wygląda obecnie zupełnie inaczej niż jeszcze dekadę temu.
Czy Polacy mają w zwyczaju nabywać rzeczy używane? Według badań sprzed dwóch lat – jak najbardziej. Mało tego – coraz częściej lubimy „obracać” nabytymi przedmiotami bądź oddajemy to, z czego już nie korzystamy.
Według badań CBOS z 2021 stosunek Polaków i sposób ich myślenia o korzystaniu z przedmiotów „z drugiej ręki” od roku 2008 roku całkowicie się zmienił. Odsetek badanych postrzegających wykorzystanie rzeczy używanych jako przejaw biedy drastycznie zmalał (z 69% do 29%), a taka opinia jest wyrażana głównie przez emerytów (35%), rencistów (40%) oraz osoby z wykształceniem podstawowym (42%) lub źle oceniające swoją sytuację materialną (49%).
Od 2008 roku upowszechniło się zaś przekonanie, że wykorzystywanie rzeczy używanych jest przejawem troski o środowisko (wzrost o 18 punktów, z 65% do 83%). Umocnił się zarazem pogląd, że korzystanie z rzeczy „z drugiej ręki” świadczy o zaradności (84%, wzrost o 8 punktów) (źródło: Nr 92/2021 CBOS).
Mentalność człowieka XXI wieku różni się zapewne od mentalności człowieka PRL-u tym, że częściej pozbywamy się przedmiotów, które przestały się podobać i nabywamy kolejne. Przyczyna jest oczywista – dawniej nie było takiego wyboru i dostępności dóbr. Dzisiaj, w dobie szalejącego konsumpcjonizmu i zalewu rynku wszystkim, co popadnie, trudniej dokonywać wyborów długoterminowych. Dotyczy to nie tylko towarów, ale również wielu innych dziedzin – zmiany pracy vs przywiązania do jednego „zakładu”, zmiany miejsca zamieszkania vs osiedlenia w tym miejscu, w którym „dostało się” mieszkanie, a także nabywania towarów.
Dlatego obecnie „wymienianiu” nie ma końca. Wobec rosnącej skali zjawiska, oczywistym stał się fakt, że z nabytymi rzeczami warto by było coś konstruktywnego zrobić. Co? Jak się okazuje odpowiedź jest zależna od grupy wiekowej, przynależności lokalnej, a nawet dochodów.
Jak dowiedział się CBOS – zbędne rzeczy nadające się jeszcze do użytku trafiają najczęściej do Kościoła, PCK i innych organizacji charytatywnych (39%). Drugim najpopularniejszym rozwiązaniem jest oddanie ich rodzinie, znajomym lub sąsiadom (31%). Prawie co ósmy ankietowany (13%) przechowuje zbędne rzeczy nadające się do użytku, z uwagi na to, że mogą przydać się w przyszłości. Nieco mniej powszechne jest ich wyrzucanie (7%) bądź sprzedaż (6%).
Użytkownicy, którzy najczęściej sprzedają przedmioty nadając im „drugi bieg” to grupa wiekowa 18-24 lata (20%), 25-34 lata (12%), z wyższym wykształceniem (9%) oraz zamieszkujące co najmniej półmilionowe miasta (11%). Grupa wiekowa 55+ woli raczej oddawać przedmioty na rzecz fundacji charytatywnych, Kościoła itd.
Jakie rzeczy używane kupujemy najchętniej? Jak się okazuje w tej kategorii przodują odzież i obuwie. Kampania promująca zero waste trafiła w ostatnich latach do tylu odbiorców, że do akcji wspierających kupno odzieży używanej z lumpeksów dołączyło także mnóstwo przedstawicieli świata show biznesu.
Portal Tekstylowo.pl czy Onet Plejada rozpisywały się o polskich i zagranicznych celebrytkach zaopatrujących się w „grzebakach” w kreacje, które potem prezentowały na czerwonym dywanie. Jak się okazuje gwiazd nie stroniących od lumpeksów jest całkiem sporo – należy do nich m.in. Agnieszka Włodarczyk, Maja Sablewska, Joanna Jabłczyńska czy Weronika Rosati, które chętnie publicznie przyznają, gdzie się zaopatrują.
Celebrytki wspierające second-handy podkreślają również, że nowe ubrania słynnych marek nabywały niekiedy na początku swojej kariery z powodu kompleksów. I aby udowodnić, że je na to stać. Kupno w lumpeksie to jakby zaliczenie kolejnego etapu. Reasumując – stać mnie na nowe, ale wspieram ideę „polowania na perły”.
Przekaz, który płynie z tego typu kampanii brzmi: lumpeks już nie oznacza biedy, ale bycie eko i… vintage. Co oznacza styl vintage? To moda na noszenie ubrań z minionych epok bądź stylizowanych na te z poprzednich dekad. Używana odzież według tego przekazu to „ciuchy z historią”. Co więcej, 17 sierpnia świętujemy w Polsce Dzień Lumpeksu.
Wygląda na to, że moda na zachowawcze „zbieractwo” odchodzi do lamusa. Dzisiaj nie obawiamy się raczej utraty dóbr materialnych, na przykład wskutek nieprzewidzianych wydarzeń losowych – bardziej leży mam na sercu myśl „aby się nie zmarnowało”. Ideą zakupów powoli staje się nie nadmiar, ale rozsądek.
Powoli. Bo istnieje jeszcze nadal rzesza konsumentów, którzy „kupują oczami” (jeśli ich na to stać), a nadmiar im niestraszny. I choć w imię idei pro-środowiskowych starają się potem nadwyżkę lub nierozsądny zakup zbyć/oddać, trudno oprzeć się wrażeniu, że brak umiaru w nabywaniu rzeczy wiąże się często z mniejszą dbałością o nie. W końcu, cytując za Seneką – „to, co zdobyliśmy z największym trudem, najbardziej kochamy”.
>