Mazowieści

Wiadomości z Warszawy i Mazowsza

Archiwum

„Uczcie się psychologii przesłuchań, Jajec!”

<

„Uczcie się psychologii przesłuchań, Jajec!”


Dziś rocznica premiery jednego z najsłynniejszych, polskich komediodramatów i filmów politycznych, pt. „Pułkownik Kwiatkowski” – opowieści bez happy endu, opartej na życiorysie rzeczywistego, „wyklętego” bohatera.


Okazuje się, że nawet tragiczne losy Żołnierzy Niezłomnych” można umiejętnie przekuć w opowieść z przymrużeniem oka. Genialnie uczynił to lata temu reżyser Kazimierz Kuc opierając się o scenariusz Jerzego Stefana Stawińskiego. I chociaż historia pułkownika Kwiatkowskiego, podobnie jak historia Tadeusza Ośki, legendarnego „Sępa”, który był pierwowzorem postaci kończy się tragicznie – film prowadzi odbiorcę w taki sposób, że nie da się momentami nie zrywać boków.


„Pułkownik Kwiatkowski” został obsypany nagrodami i wydaje się niezwykle istotny dla polskiego kina, nie tylko ze względu na świetny scenariusz i kreacje aktorskie, ale również ze względu na czas, w którym żyjemy. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, a podejście rosyjskiego okupanta, jak widać, nie zmieniło się przez te kilkadziesiąt lat od momentu, gdy Armia Czerwona „wyzwalała” ziemie polskie spod jarzma niemieckiego.


Tło historyczne nakręconego w 1995 roku filmu to koniec II wojny światowej, „wyzwolenie” Polski przez Rosję, apogeum stalinizmu i wykwit więzień politycznych, przepełnionych do granic polskimi patriotami – Akowcami, członkami WIN, etc.

Wojskowy lekarz, Andrzej Kwiatkowski (w roli tytułowej Marek Kondrat) rusza wraz ze swoim przyjacielem, starszym sierżantem „Dudkiem” (Zbigniew Zamachowski) na tygodniowy urlop do Warszawy. Tam blisko gruzów swojego domu rozpoznaje młodszą znajomą z dzieciństwa – Krysię (Renata Dancewicz). Rozpoczyna się romans poprzetykany anty-ubecką dywersją, w którą angażuje się podający się później za wysokiego rangą urzędnika – pułkownik Andrzej Kwiatkowski.


Niezwykle uzdolniony aktorsko lekarz wraz z towarzyszami udaje się w turnus po Polsce, by z poziomu „władzy” dać najgorszym komunistycznym katom, dręczącym w więzieniach polskich patriotów przysłowiowego „pstryczka w nos”. Po drodze, która obfituje w serię zabawnych sytuacji, przyczynia się m.in. do uwolnienia części partyzantów czy do uratowania mebli po prezydencie Mościckim. Pułkownik Kwiatkowski, któremu wszystkie akcje idą jak po maśle, zaczyna sobie pozwalać na coraz więcej wobec ówczesnych władz – co w końcówce skutkuje zdemaskowaniem tożsamości pełnego „kawalerskiej fantazji” lekarza i aresztowaniem.


Czy ta historia przypomina życiorys Tadeusza Ośki, ps. Sęp? Okazuje się, że pod pewnymi względami bardzo. Jest tylko mniej tragiczna.


Tadeusz Ośka od najmłodszych lat przypominał trochę buńczucznego Kmicica – podczas II wojny światowej wraz z ojcem działał jako członek konspiracji antyniemieckiej, w czasie której jako oficer AK w stopniu podporucznika wsławił się m.in. odbiciem 70 więźniów z więzienia w Biłgoraju.


II konspiracja, czyli ta po wojnie, ukazała Tadeusza Ośkę jako niezwykle „tupeciarskiego” żołnierza, któremu musiało nie brakować ani sprytu, ani odwagi. W 1945 oficer AK przyjeżdża do Bydgoszczy, gdzie posługując się fałszywym nazwiskiem podaje się za urzędnika UB i inwigiluje tworzące się struktury Milicji Obywatelskiej. Następnie przeprowadza szereg antyradzieckich akcji – m.in. likwidację kilku milicjantów wiozących ze sobą rozkazy likwidacji konwojowanych żołnierzy AK.


To prawdopodobnie w takim umundurowaniu musiała zobaczyć go młoda, piękna kobieta i jego przyszła żona – Małgorzata Muzalewska (Marga), którą Tadeusz Ośko obroni przed sowieckim gwałcicielem. Ich pierwsze spotkanie przypominało scenę z Hollywood – młoda kobieta wołająca o pomoc i zakonspirowany oficer, który zabija rosyjskiego „wyzwoliciela”.


W późniejszym okresie, gdy Tadeusz Ośko, podający się wówczas za kapitana Wojciecha Kossowskiego zostanie skazany na karę śmierci z tytułu domniemanego członkostwa w WiN, Marga, którą poślubi już w więzieniu, będzie pisała listy do Bieruta z prośbą o ułaskawienie męża. Niestety, jak w niemal wszystkich biografiach bohaterów tamtego okresu, wszelkie wytężone wysiłki podjęte przez tych, którzy pragnęli ułaskawienia swoich bliskich będą daremne. Jej ostatni pożegnalny list do męża nie dotarł:


„Mój kochany Wojtku! Czy to ma być Boska wola, czy to ma być Twoja zapłata za to, co Ty dla swojej Ojczyzny zrobiłeś? Dlaczego ja nie mogę umierać razem z Tobą, dlaczego ta sama kula co Ciebie przeszyje nie utkwi i w moim sercu? Gdybyś zginął w walce z wrogiem nie byłoby mi tak ciężko jak teraz, gdy Twoi bracia mają Cię zgładzić. Mój Kochany Mężu nie martw się o mnie. Bóg tego chciał i my biedne dzieci nic na to nie poradzimy […] Całuję Cię po raz ostatni. Twoje usta, Twoje oczy i Twoje ręce. Twoja na wieki kochająca Cię i pozostała sama Żona”.


Tadeusz Ośko został stracony w 1946 roku, chociaż nigdy do końca nie wierzył, że taki moment nastąpi. W 2021 roku odznaczono go pośmiertnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

>

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *